deutsche version english version
Lubin 1982
główna  fotografie  archiwum  wystawy  wydawnictwa  linki  forum  blog  kontakt

Gazeta Wyborcza we Wrocławiu z 17.05.2005 r.

Po raz kolejny rozpoczął się proces oficera milicji oskarżonego o kierowanie tłumieniem demonstracji w Lubinie w roku 1982

Jan M. twierdzi, że to nie on wysłał pluton ZOMO przeciw demonstrantom w Lubinie w 1982 roku. Zginęły wówczas trzy osoby. Twierdzi, że w sprawę wrobił go oficer polityczny Zdzisław K. Oskarżył też ówczesną generalicję o tuszowanie zbrodni.
Fot. Paweł Kozioł Prokuratura zarzuca Janowi M., że 31 sierpnia 1982 roku - jako zastępca komendanta miejskiego milicji w Lubinie - wysłał na demonstrantów uzbrojony pluton ZOMO i nie zareagował, gdy po użyciu broni byli zabici. Milicjanci zastrzelili wówczas Mieczysława Poźniaka, Andrzeja Trajkowskiego i Michała Adamowicza.

Jan M. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. - Nie wiem, kto zadecydował o wydaniu milicjantom ostrej amunicji. Nigdy bym się na to nie zgodził. Choćby z tego względu, że wśród demonstrantów było 22-24 podległych mi cywilnych funkcjonariuszy - przekonywał w poniedziałek sąd.

Twierdzi, że plan rozpraszania demonstrantów powstał dzień później po tragicznych wydarzeniach. Stworzył go oficer Zdzisław K. i to dopiero on umieścił w nim Jana M. jako odpowiedzialnego.
- W moim odczuciu siły milicyjne były zbyt słabe i zamiast rozpraszać tłum, tylko prowokowały go do agresji. Już po fakcie dowiedziałem się, że Zdzisław K. utworzył jakieś patrole rajdujące, że dowódcą oddziału ZOMO był pisarz kancelaryjny, a wyposażeni w ostrą amunicję jego podkomendni pierwszy raz stanęli przed tłumem. Widząc potem podziurawione ściany i zryty od rykoszetów asfalt, uświadomiłem sobie, jak wiele oddali strzałów - opowiadał Jan M.

Sporo uwagi poświęcił też tuszowaniu śladów, które mogły doprowadzić do faktycznych sprawców zbrodni. Obciążył MSW i generalicję z Komendy Głównej Milicji. To ona - jego zdaniem - zacierała te ślady. Zdecydowała też o odsprzedaniu użytej w akcji broni do krajów arabskich.
- Generałowie tłumaczyli nam, że nie można dopuścić do wyjaśnienia, kto oddał śmiertelne strzały. To obniży morale milicjantów i nie będą chcieli uczestniczyć w następnych akcjach - przekonywali - relacjonował Jan M.

Proces toczy się w składzie sześcioosobowym. W związku z jego specyfiką Sąd Okręgowy dołączył do składu sędziego wojskowego - Zbigniewa Muszyńskiego. Ciąg dalszy - pod koniec maja.

W czerwcu 2003 r. Sąd Okręgowy uznał, że wina Jana M. była nieumyślna i skazał go na 2,5 roku więzienia. Dzięki amnestii z roku 1989 wyrok ten automatycznie został zmniejszony do roku i trzech miesięcy. Sąd Apelacyjny uchylił jednak ten wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Prokuratura domaga się lat dziewięciu. W stosunku do dwóch pozostałych oskarżonych milicjantów wyroki są już prawomocne i uwzględniają amnestię: dowódca plutonu ZOMO Tadeusz J. odsiaduje karę 2,5 roku więzienia, a zastępca komendanta miejskiego milicji w Legnicy Bogdan G. ubiega się o odroczenie wyroku kary - roku i trzech miesięcy - ze względu na zły stan zdrowia.

Marian Maciejewski

punktpowrót do archiwum
punktna początek strony

© Krzysztof Raczkowiak